Poznajcie Piotrka – instruktora obsługi wózków widłowych i VCA
Od 2018 roku Piotrek pracuje w Hollcert jako pełnoetatowy instruktor anglo- i polskojęzycznych szkoleń z obsługi wózków i VCA. . We wtorki i środy ma czas wolny, który poświęca rodzinie.
Możesz powiedzieć o sobie coś więcej?
Jasne. Urodziłem się w Polsce, gdzie wiodłem zwykłe życie nastolatka. Po ukończeniu studiów na kierunku transportu i logistyki pracowałem w Polsce w różnych miejscach. Chwytałem się różnych zajęć. W 2011 roku poznałem moją obecną żonę, Weronikę. W 2013 wspólnie postanowiliśmy wyjechać z Polski w poszukiwaniu pracy. Za pośrednictwem kuzynki żony trafiliśmy do Holandii. Mamy dwójkę dzieci i z końcem 2022 roku spodziewamy się trzeciego. Wolny czas chętnie spędzam z rodziną. Zamierzam zacząć jeździć na motocyklu.
Jakie doświadczenie zdobyłeś w Holandii?
Pierwszą pracę znalazłem w lakierni w fabryce metalu. Byłem tam jedynym polskim pracownikiem i jeszcze niepewnie posługiwałem się angielskim. Przez to nie nawiązałem bliższych kontaktów z kolegami. Za to zdobyłem tutaj pierwsze doświadczenie z wózkiem widłowym. Po pół roku zająłem się kompletowaniem zamówień, a potem pełniłem jeszcze wiele różnych funkcji. Aż moja mama zapytała: „Dlaczego nie wyspecjalizujesz się w wózkach widłowych?”. Właściwie to moją ambicją była praca biurowa, ale postanowiłem pójść za radą mamy. W ten sposób w 2015 roku uzyskałem w Hollcert swoje certyfikaty na wózki.
Jak zostałeś instruktorem obsługi wózków widłowych w Hollcert?
Znałem jednego z instruktorów w Hollcert i kilka tygodni po tym, jak uzyskałem wszystkie certyfikaty, zapytano mnie, czy nie zechciałbym sam zostać instruktorem. Uznałem, że to świetny pomysł. Nieustannie szukam wyzwań, nowych okazji do nauki i rzeczy do spróbowania. Najpierw odbyłem wewnętrzne szkolenie na instruktora, po czym zająłem się prowadzeniem weekendowych szkoleń. W efekcie do 2018 roku pracowałem przez 7 dni w tygodniu. Od 2018 pracuję na pełny etat jako instruktor w Hollcert.
Co sprawia, że wykonujesz pracę instruktora z tak dużą przyjemnością?
Uwielbiam rozmawiać i poznawać nowych ludzi. Każdego dnia spotykam nowe osoby, za którymi stoją różne historie. Naszym zadaniem jako instruktorów jest jak najszybciej sprawić, żeby kandydaci poczuli się u nas swobodnie. Udaje mi się to osiągnąć, bo okazuję im zainteresowanie, nie zapominając oczywiście o drobnych żartach. Lubię też nowe sytuacje. Zarówno z udziałem kandydatów, jak i podczas szkoleń w firmie klienta. Taka mieszanka zapewnia mi radość i urozmaicenie.
I to wszystko dzięki radom mamy…
Tak! Jestem jej bardzo wdzięczny. Zawsze wspiera mnie i moich bliskich. Nie tylko dała mi życie, ale i je uratowała. Kilka lat temu nie byłem w dobrej formie. Lekarz stwierdził, że nic mi nie jest, ale ona nie uwierzyła. Po badaniach, na które nalegała, zdiagnozowano u mnie raka nerki. Dzięki temu, że wykryto go wcześnie, udało mi się wyzdrowieć. Zawsze będę wdzięczny mojej mamie za jej upór.
Jak to jest mieszkać z dala od swojego kraju? Myślisz czasem o powrocie do Polski?
Wakacje chętnie spędzam w Polsce u rodziny. Chciałbym, żeby moje dzieci chodziły tam do szkoły. Jednak czuję, że ich szanse w holenderskim świecie biznesu byłyby większe. Nie potrafię przewidzieć przyszłości. Być może już niebawem spędzę emeryturę w drewnianej chatce nad pięknym polskim jeziorem.
Co podoba Ci się w holenderskiej kulturze?
Bezpośredniość, a przez to jasność komunikacji. Nikt tu nie owija w bawełnę, wszyscy walą prosto z mostu. Podoba mi się to. Poza tym wiele osób gotowych jest z uśmiechem pomagać innym. Gdyby jeszcze Holendrzy gotowali dania polskiej kuchni, byłoby idealnie!