Robert – Instruktor obsługi wózków widłowych

Poznajcie Roberta – instruktora obsługi wózków widłowych

Karierę w Hollcert Robert zaczynał jako pomoc weekendowa, dorabiając sobie do stałej posady operatora wózka widłowego w magazynie. Po 18 latach doświadczenia jako operator 1 lipca 2022 r. Robert został pełnoetatowym instruktorem w stałej załodze Hollcert. W poniedziałki i środy ma czas wolny, który wykorzystuje na kurs języka niderlandzkiego.

Robert instruktora obsługi wózków widłowych

Jak trafiłeś do Holandii?

Wszystko zaczęło się jeszcze podczas studiów. W tamtych czasach w Polsce nadal istniał obowiązek odbycia służby wojskowej, a możliwości podjęcia pracy były bardzo ograniczone. Stanąłem przed wyborem:

  1. Ukończyć studia z niewielką szansę na znalezienie pracy i odbyć służbę wojskową?
  2. Czy może pójść za radą brata i wyjechać do pracy w Irlandii?

Mój brat już tam pracował, dlatego rozważałem wyjazd. Od 2005 do 2009 r. pracowałem w Irlandii w magazynach. Poza obsługą wózka widłowego byłem tam odpowiedzialny za rejestrację danych wrażliwych. Wśród zleceniodawców były bowiem liczne banki. W Irlandii nie tylko zdobyłem szerokie doświadczenie z różnego rodzaju wózkami, ale i nauczyłem się dobrze mówić po angielsku i zachowywać dyskrecję.
Jednak coraz bardziej przeszkadzała mi odległość do pokonania między Irlandią a Polską. Miałem znajomego pracującego w Holandii i to pomogło mi podjąć decyzję. W 2009 r. zdecydowałem, że wyjeżdżam do Holandii.

Jak trafiłeś do Hollcert?

W Holandii od razu załatwiono za mnie wszelkie formalności związane z pracą i zakwaterowaniem. Nie chciałem być zależny od pracodawcy. Usłyszałem o Hollcert i uzyskałem tam certyfikaty na różne wózki jako osoba prywatna.
Dopiero później poznałem Piotrka i Gucia (2 instruktorów z Hollcert) i za ich pośrednictwem nawiązałem kontakt z Mateuszem. I wtedy zacząłem pracę jako weekendowa pomoc w Hollcert.

Co możesz powiedzieć o kandydatach jako ich instruktor obsługi wózków widłowych?

Obecnie jeszcze za słabo mówię po niderlandzku, dlatego szkolę wyłącznie kandydatów polsko- i angielskojęzycznych. W weekendy regularnie przyjeżdżają do nas kandydaci bezpośrednio z Polski. Podczas szkolenia przechowują u nas swoje bagaże. Zazwyczaj mają za sobą długą podróż autobusem i są zestresowani. Towarzyszy im niepewność, ponieważ za kurs płacą z własnych pieniędzy i w razie negatywnego wyniku są pod kreską. Nie zawsze też mają pewność, że uda im się dostać pracę. Ich oczekiwania nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. Niektórzy liczą, że uzyskają certyfikat w 5 minut.
W Hollcert wszyscy czujemy ciężar odpowiedzialności za bezpieczeństwo wszystkich kandydatów. Zarówno u nas podczas szkolenia z obsługi wózków, jak i później u przyszłego pracodawcy. Pozytywny wynik uzyskują wyłącznie ci kandydaci, którzy dobrze opanowali podstawy i co do których jesteśmy przekonani, że będą pracować bezpiecznie.

Z czego czerpiesz satysfakcję jako instruktor?

Uspokojenie naszych kandydatów to ważny element naszej pracy. Miło jest widzieć, jak w końcu czują ulgę i mogą lepiej skupić się na szkoleniu. Kandydaci, którzy uważnie słuchają, z chwili na chwilę stają się coraz lepsi i pewniejsi w obsłudze wózka. Gdy na koniec dnia mogę powiedzieć im, że zaliczyli kurs, ich twarze promienieją. Wyniki są najpiękniejszą nagrodą i dają prawdziwą radość.

Czy tak samo jest w przypadku doświadczonych kandydatów?

Ciekawe w przypadku doświadczonych kandydatów jest ich przeświadczenie, że wszystko już wiedzą i potrafią. Często jednak potajemnie popełniają mnóstwo błędów. Mają wypracowane schematy i wtedy ja staję przed wyzwaniem, aby je przełamać i pokazać im, że można coś zrobić inaczej, lepiej.

W czym Twoim zdaniem tkwi sukces Hollcert?

Za największy sukces uważam dobre imię i reputację firmy wśród polskich imigrantów zarobkowych. Zespół Hollcert pracował na to przez ostatnie 10 lat. To coś, z czego wspólnie możemy być dumni.

Słyszeliśmy, że poznałeś w Holandii żonę?

Tak, zgadza się. Czasami po pracy chodziłem do jednej z knajpek. W 2015 roku jeden ze stałych gości podszedł do mnie i powiedział, że zna Polkę, która dopiero co przyjechała do Holandii. Zapytał, czy mógłbym pomóc jej rozeznać się w nowym miejscu. Już na pierwszym spotkaniu złapaliśmy miły kontakt. Pochodzę z Prudnika. Przypadek sprawił, że ona mieszkała 300 km dalej, ale niedawno była w Prudniku w interesach. Od 2019 roku jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i dumnymi rodzicami dwójki dzieci.

Jak patrzysz w przyszłość?

Bardzo pozytywnie. Mamy nadzieję, że nasze dzieci będą mogły pójść w Holandii na studia na kierunku, który wybiorą. Gdy się usamodzielnią, prawdopodobnie z żoną wrócimy do Polski. Choć właściwie moim marzeniem jest spędzić emeryturę w Południowo-Wschodniej Azji i wieść tam życie w duchu „slow life”.